Dla nich chciałoby się uchylić nieba [ROZMOWA]

Ewa Gnoza jest dla innych. Jest organizatorką akcji integracyjnej, której najbliższa – dwudziesta już – edycja miała się odbyć 22 marca. Wiemy, że termin został odroczony (na razie nie ustalono kolejnego), ale Ewa Gnoza, na co dzień dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury w Mrągowie nie jest dla innych ten jeden raz w roku. Uczestnicy zajęć wiedzą, że ta sympatyczna kobieta jest dla nich przez cały rok. Na rozmowę zaprasza Marek Szymański.

Patrząc na liczbę edycji organizowanej przez Panią akcji można powiedzieć, że już dwadzieścia lat jest Pani dla innych. Coś mi się jednak wydaje, że nie wzięło się to z niczego… Prawda?
— Zawsze chciałam pracować z osobami niepełnosprawnymi. Poznałam dzieci niepełnosprawne, ponieważ pisałam o nich swoją pracę licencjacką i magisterską. Moje serce zostało przez nie skradzione (śmiech). Stąd pomysł, aby w mojej pracy zaistniał kontakt z tymi dziećmi.

Organizując spotkania integracyjne zdałam sobie sprawę, że te spotkania przynoszą radość obu stronom – również dzieciom z zajęć artystycznych. Powstała więc cykliczna akcja. Początkowo były to wspólne występy i rozmowy. Z czasem doszły kiermasze, warsztaty i zbiórka publiczna z licytacjami. Wspólny czas od zawsze był czasem bezcennym, ale możliwość dania im czegoś więcej sprawiła, że zaczęliśmy organizować zbiórkę na wypoczynek letni. To dało placówce, w której mieszkają większe możliwości na realizację ich wakacyjnych marzeń. Dla tych dzieci chciałoby się uchylić nieba. Ich bezinteresowność, szczerość, uczucia i ogromna chęć kontaktu powodują, że człowiek zatrzymuje się i dostrzega to co w życiu najważniejsze. Liczy się tu i teraz i drugi człowiek obok. Ja tylko dałam życie akcji „Być dla innych” w MDK, tworzą ją wszyscy ludzie i kochane dzieci i młodzież, wolontariusze. Dzięki nim wszystkim zorganizowaliśmy już 19. edycji i czekamy na 20.

Czemu integracja? Dlaczego to takie ważne?
— Integracja to dla mnie najpiękniejsza i najważniejsza lekcja życia, dlatego w miarę możliwości starałam się przekonać do niej swoich uczestników zajęć i ich rodziców oraz wszystkie chętne dzieci w MDK. Nie ma lepszej lekcji życia. Integracja z niepełnosprawnością od najmłodszych lat daje ogromne wartości wychowawcze, kształtuje osobowość, uczy pokory i szacunku, daje wiele miłości i radości i siły. A dzieci i osoby niepełnosprawne dzięki integracji czują się potrzebne, zauważone i cieszy ich każdy najmniejszy gest i czas wspólnie spędzony. Cóż chcieć więcej. Każde spotkania skłaniają do refleksji, pojawiają się trudne tematy i wiele pozytywnych emocji. W dzisiejszej życiowej pogoni to wymarzony przystanek, który pielęgnuje bycie zwykłym dobrym człowiekiem. Tu nie ma kalkulacji, korzyści, opłacalności. Jest chwila, która daje tak wiele dobra i miłości, że człowiek nie myśli o niczym innym.

Integracja to świadomość ważności drugiego człowieka obok. Każdy z nas ma jakieś ograniczenia. Ważne aby każdy był zauważany i kochany ze wszystkim swoimi ograniczeniami i możliwościami, które daje los. Integracja to brak podziału, jest po prostu człowiek. Nie wyobrażam sobie życia osób zdrowych i niepełnosprawnych bez integracji. Żadna lekcja, wykład, książka tego nie zastąpią. Liczy się wspólny bezcenny czas, który uzdrawia też świadomość społeczną o niepełnosprawności od najmłodszych lat.

Dzieci chętnie uczestniczą w akcjach organizowanych przez dyrektorkę MDK. Fot. archiwum prywatne

Gościliście wiele znakomitych person, ale do jednej wraca Pani niezwykle często. To Anna Dymna, osoba o wielkim sercu, aż ciśnie się na usta – jak Pani.
— Anna Dymna to wyjątkowa Osobowość. Dzięki Niej wierzę w lepsze jutro. Jej słowa dają siłę, pomagają zrozumieć dzisiejszy świat i iść „mimo wszystko” do przodu. Wracam często do naszych wspólnych chwil, ponieważ czuję niewytłumaczalną bliskość. Była u nas raz na dziesięcioleciu akcji. Nigdy nie zapomnę jak powiedziała po chwili bycia z nami w ramach akcji: „Dzieją się tu w MDK rzeczy cudne i nikt niczego nie udaje”. Nie liczyła czasu, chociaż czekały ją próby w teatrze w Olsztynie, zrezygnowała z obiadu – bo chciała być z dziećmi i młodzieżą. Taka jest Kochana Ania, takie jest bycie dla innych. Nasze dzieci z MDK jako podziękowanie nominowały ją w konkursie Gwiazdy Dobroczynności, którego została laureatką. Była bardzo zdziwiona mówiąc: „ja przecież tam nic takiego nie zrobiłam”. Najcenniejszym darem jest poświęcony czas. Ciepłe słowa pani Ani, rozmowy, spontaniczny konkurs recytatorski, wspólne śpiewanie na scenie, salonik poezji ks. Jana Twardowskiego – to była chwila jak marzenie. Przystanek (śmiech). I właśnie o ten czas i przystanek w integracji i akcji „Być dla innych” chodzi. Do dziś mamy kontakt i otrzymujemy od Fundacji „Mimo Wszystko” przedmioty na licytację z autografami i pozdrowieniami od p. Ani. I zawsze na Nią czekamy.

Na scenie pojawiają się zawsze goście i ważne osobistości. Akcji towarzyszy także burmistrz Stanisław Bułajewski. Fot. archiwum prywatne

Krótko – proszę powiedzieć co czeka nas w tym roku, oczywiście jak już akcja się odbędzie. Dlaczego warto „Być dla innych”?
— Warto po prostu się zatrzymać w tym codziennym biegu i być dla innych, ale też dla siebie. Niebawem – mam nadzieję – czeka nas integracja, wspólne występy, licytacje, kiermasze. Miały być pokazy robotyki, warsztaty artystyczne. Od kilku lat wśród Gości mamy Paraolimpijczyków z Fundacji Akademia Integracji w Warszawie, którzy prowadzą warsztaty szermierki na wózkach. Będzie pewnie fotobudka, warsztaty balonowych cudaków, akcja poboru krwi i rejestracja potencjalnych dawców szpiku kostnego. Chyba mogę zaryzykować, że nie zabraknie słodkości dla dzieci, balonów z logo akcji i urodzinowego tortu dla widowni. Będą też niespodzianki.

Nie samym pomaganiem Pani żyje. MDK to Pani drugi dom?
— To pomaganie to nie moja zasługa, lecz MDK i wszystkich włączających się w akcję osób oraz samych dzieci. Ale lubię pomagać jeśli mogę i żyję akcją „Być dla innych”, bo ją kocham. Z niecierpliwością czekam na kolejne przygotowania, aby przeżyć ten dzień na nowo. To poświecenie czasu i praca non stop, ale z przyjaciółmi cieszymy się nawet przyjemnym zmęczeniem (śmiech).

Tak, MDK to mój drugi dom i na szczęście dom moich córek, bo możemy razem spędzać czas. Pracuję już w tej palcówce tak długo, że nie wyobrażam sobie innego miejsca na ziemi. To dom również dla dzieci, które tu uczęszczają na zajęcia. Są uczestnicy chodzący już kilkanaście lat. To kochany Dom, w którym tak jak w każdym domu oprócz zajęć są chwile na rozmowy i poważne tematy, zabawę i radości.

Mrągowska młodzież nie raz już pokazała, że jest silna w tańcu, a Pani przykłada do tego swoją rękę. No i jest jeszcze „Tina” – przejmie po Pani przysłowiową „pałeczkę”?
— Tak, nasi zdolni tancerze maja umiejętności na wysokim poziomie i są często laureatami ogólnopolskiej sceny tanecznej, na której jesteśmy znani jako Mrągowo. Mamy tancerzy, którzy zdobywają czołowe miejsca na zawodach w bitwach oraz zwycięskie formacje. To zasługa ich wieloletniej pracy, treningów, warsztatów i wsparcia rodziców. Z dumą patrzę jak rozwijają się i robią postępy. Musze podkreślić, że chodzi tu o osobowość taneczną, sam taniec nie daje takich efektów. Taniec to narzędzie pracy, aby otworzyć młodego człowieka i bazując na podstawach, kulturze, technice wydobyć to co w danej jednostce najlepsze. Nasi tancerze to też wolontariusze, osoby, które oprócz zawodów z chęcią dzielą się swoimi umiejętnościami i przekazem tanecznym. Od chwili kiedy zostałam dyrektorem MDK musiałam szukać wsparcia i bardzo cieszę się, że zgodził się do nas przyjeżdżać aż z Gdańska znany tancerz Maciek Mołdoch – Sheva. A więc to również jego zasługa, jest on autorem choreografii starszych grup i prowadzi wyjątkowe zajęcia i treningi. Bardzo cieszę się, że jest z nami. No i jest jeszcze Tina – tak moja córka Martyna, która od wielu lat wspiera mnie w pracy jako wolontariusz. Tworzy choreografie i jest bardzo dobrą uzdolnioną tancerką z sukcesami na scenie ogólnopolskiej. Dla mnie jest niezastąpiona i wiem, że taniec jest jej przyszłością. Bardzo bym chciała, aby przejęła po mnie przysłowiową „pałeczkę”, już to po części robi. Bardzo ważny w pracy tancerza jest dobry nauczyciel – a Tina mimo młodego wieku taka jest. Ale czy tak będzie, nie wiem. Ma plany, za rok studia, poza tym widzi z jakimi trudnościami w chwili obecnej borykam się na co dzień. Ale kto wie? Życie czasem pisze zaskakujące scenariusze. Chociaż myślę, że na chwilę obecną nie wyobraża sobie nie być częścią MDK. W końcu to jej drugi dom, a do domu się wraca (śmiech). Będę nad tym pracować.

Martyna ‚Tina’ już teraz bardzo pomaga swojej mamie. Fot. archiwum prywatne

Miasto powinno Panią „nosić na rękach”, tymczasem mam czasem wrażenie, że chowa się Pani w murach prowadzonej przez siebie placówki – zwłaszcza teraz, w czasie remontu…
— Kocham swoje miasto. „Nosić na rękach” mnie nie trzeba. Nie robię nic wielkiego. Znalazłam swoje miejsce na ziemi i jako nauczyciel jestem po prostu dla dzieci. One mnie inspirują, a ich rodzice wspierają. To prawda teraz nasza sytuacja jest trudna, ponieważ nie mamy własnego lokum, ze względu na remont szkoły. Ale nie byłabym w stanie normalnie pracować, gdybym nie wierzyła, że tego lokum się doczekamy. Obecna sytuacja jest przejściowa. Dom tworzą ludzie, ale musi być własne miejsce, o które się dba i które się rozwija. Młodzieżowy Dom Kultury to ważna palcówka, chociaż historia nie była dla nas łaskawa, czas w końcu na lepsze zmiany i musze w to wierzyć. Chowam się obecnie w murach dwóch placówek, w których mamy zajęcia. Poza obowiązkami dyrektora to właśnie zajęcia są sensem mojej pracy. A praca w dwóch miejscach wymaga więcej czasu niestety.

Tak już na koniec – czego możemy Pani życzyć?
— Jako dyrektor i nauczyciel najpiękniejszym dla mnie życzeniem jest dom dla naszych dzieci – Młodzieżowy Dom Kultury z własnym lokum w naszym Mrągowie. Poza tym jeszcze więcej integracji (jak już to wirusowe szaleństwo minie), tańca i wszystkiego co sprawia, że młode pokolenie się rozwija i buduje lepsze jutro. Czego sobie życzę? Może chwili dla siebie z Rodziną, z Przyjaciółmi i zdrowia i kwiatów, bo kocham kwiaty (śmiech).

A wszystkim życzę miłości, dobra w każdej postaci, czasu dla siebie, rodzinnego ciepła i aby zawsze był ktoś bliski obok. No i koniecznie tańca, czasem szalonych pomysłów i dziecięcych radości, odreagowania.

Marek Szymański

Wywiad ukazał się także na łamach „Nowin Północnych”.

Podobne artykuły

Najnowsze artykuły