O zespole 2Lips usłyszałem głównie dlatego, że jego członkiem jest wokalista Oscar Jensen, chłopak z naszego regionu, który kilka razy „poraził” mnie swoim talentem. Kibicuję mu w tych jego pomysłach muzycznych, bo – jak na razie – mnie nie zawodzi. I chociaż 2Lips nie do końca jest jego zespołem to ta „lokalność” zdecydowała, że pytania o tę nową twarz na muzycznym rynku skierowałem właśnie do niego.
Hej Oscar. 2Lips to projekt czy zespół?
— 2Lips to przede wszystkim efekt pasji do tworzenia muzyki. Jest to zespół pięciu facetów odprężających się przy spokojnej muzyce. Choć nie wszyscy gramy na co dzień spokojnie, traktujemy to jako odskocznię… co i Wam polecam.
Patrząc na skład – muzycznie każdy z Was jest w zasadzie „z innej parafii”. Jak się zgadaliście na wspólne granie?
— Olek, nasz gitarzysta, miał – jak to się mówi – problemy w związku i zaczął pisać utwory oddające jego nastrój. A że wstydzi się śpiewać to został przy gitarze, mnie zaś poprosił o zaśpiewanie tych piosenek. Zgodziłem się. Po chwili Olek poprosił też swoich kolegów Michała, Tomka i Kubę. W tym składzie spotkaliśmy się na wspólnej próbie i zostało.
W pierwszej kolejności usłyszałem utwór „I Have A Dream”, o który nie podejrzewałbym chyba żadnego z Was. Dla tych, którzy jeszcze nie słyszeli „Calm” w całości – na ile ten utwór odbiega od reszty?
— Płyta jest o miłości. Ta premierowa piosenka dotyka tematu rasizmu, który wciąż jest wokół nas. Chcieliśmy podkreślić, że nie można oceniać kogoś po kolorze jego skóry. To taki manifest bardziej skierowany do rasistów, bo przecież wszyscy jesteśmy równi.
Określiłbyś jakoś to, co robicie? Da się to włożyć w jakąś szufladkę?
— Gramy muzykę. Po prostu. Słowa, które pierwsze mi przychodzą na myśl o tej płycie to uczucie tęsknoty, nostalgii, spokoju i odprężenia. Tego naprawdę każdy powinien spróbować. Szufladkować nie chcę, bo nie potrafię.
Pozwól, że zostanę jeszcze przy wspomnianym wyżej utworze. Pierwsze moje skojarzenie – cover Abby? Potem w wyszukiwarce natknąłem się tak na samo zatytułowane… przemówienie Martina Luthera Kinga. O ile to pierwsze to na pewno pudło, o tyle z tym drugim takiej pewności nie mam…
— (śmiech) Słuchaj, ja nie znam tego utworu Abby, z drugim trafiłeś! To Pan Martin Luther King. Chcieliśmy dosadnie podkreślić potęgę tego tematu, nasycić ten utwór manifestem. Ta piosenka też jest pewnego rodzaju przemówieniem. Jest to mocny utwór dla wielu ludzi.
Macie już gotowy teledysk do drugiego z utworów z „Calm” – „I Won’t Dissapear”. Powiesz coś więcej o tym obrazie, utworze…?
— Tak! Spotkaliśmy się w Wiktorów Studio i nagraliśmy tam klip do „I Won’t Dissapear”. Szczegóły znajdziecie na YouTube wpisując odpowiednie hasło. A piosenka jest jedną z najbardziej ulubionych z tej płyty. Opowiada o nieporozumieniu między dwoma osobami i o tym, że prawdziwa miłość nigdy nie odejdzie z serca. O szczegóły musiałbyś jednak zapytać autora tekstu, Olka Gruszkę.
Z tego co zaobserwowałem album „Calm” zbiera pozytywne recenzje i patrząc, że pracowali nad nim sami fachowcy, trudno się dziwić. A jak Wy oceniacie swoją pracę?
— To prawda! Bardzo nas to cieszy, przy okazji chciałbym podziękować słuchaczom, że wybierają tę pozycję. Włożyliśmy bardzo dużo pracy żeby stworzyć ten album. Tygodnie mijały błyskawicznie, aż nagle pojawił się wytłoczony krążek! Pracowaliśmy w tygodniu nad koncepcją i w weekend spotykaliśmy się by nagrać nasze pomysły. To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie i pozostanie w mojej pamięci na długie lata.
Nie było nawet fragmentu, gdzie któryś stwierdził, że coś można było zrobić lepiej? Muzykom zdarza się „narzekać” po fakcie…
— W zasadzie nad kompozycjami czuwał sam Olek. Ja z chłopaki swoje parę groszy dorzuciliśmy, ale nie tak, żeby przewracać radykalnie aranż. A przynajmniej nie kojarzę takiej sytuacji (śmiech). Może miałem raz inny pomysł na któryś z numerów, ale zostałem natychmiast przegłosowany i wróciliśmy do pierwotnej wersji. Może dlatego jeszcze nie uzyskaliśmy platynowej płyty, ale to jeszcze przed nami (śmiech).
Z uwagi na obecną sytuację i to, że każdy z Was gra też w innym zespole, 2Lips pewnie będzie „tym drugim”. W Twoim przypadku nawet może trzecim… Chyba, że się mylę?
— Fakt, mam pełno tych projektów muzycznych. Uczestniczę w nich, grając na różnych instrumentach. W niektórych tylko aranżuję, w innych miksuje, gram na gitarze, a w większości z nich śpiewam. Szczególnie polecam Rock&Roni!
Z racji, że wokalista często ma najwięcej do powiedzenia (bo może), co Ty przekazujesz w tekstach 2Lips, o ile te pojawiły się na płycie?
— Cała płyta jest o różnych odcieniach miłości. Napisałem tekst do piosenki „By fire” i w niej śpiewam o rozstaniu z ukochaną osobą. O tym jak to bardzo boli w tych pierwszych momentach. Wiem, trochę brzmi przygnębiająco, ale gdyby się wsłuchać w muzykę to piosenka brzmi pozytywnie. Resztę utworów postarałem się zaśpiewać tak, aby oddać emocje, które w swoich tekstach zawarł Olek.
Czym się różni przekaz zawarty na „Calm” od tego, co śpiewasz jako Oscar Jensen czy np. w Rock&Roni?
— W Rock&Roni śpiewamy o rock&rollowym życiu, o zabawie, motorach i… rozpuście. W solowym projekcie też śpiewam o miłości, tylko tej kolorowej! Natomiast w 2Lips mamy do czynienia z bardzo spokojną muzyką. Brak tu szybkich temp, przesterowanych gitar i krzyku. Tu proszę Państwa odpoczywamy od codzienności.
Co będziesz robił w czasie tego wyłączenia, które nam po raz kolejny zaserwowano?
— Będę nagrywał w moim studiu i tworzył więcej swoich piosenek. Tyle na razie jestem w stanie wyobrazić sobie.
Kilka razy rozmawialiśmy przy różnych okazjach, ale chyba tego pytania Ci nie zadałem: jakim człowiekiem jest… Oscar Jensen?
— Myślę, że bardzo towarzyskim i otwartym do ludzi. Za dużo muzyki mam w głowie i dlatego czasami jestem wyłączony parę dni z życia. Wtedy komponuje. Taki szalony naukowiec, tylko że muzyczny (śmiech). To też taka osoba, która czuje się najlepiej na scenie, przed ludźmi grając im swoje utwory.
Dzięki Oscar za kolejną rozmowę. Mam nadzieję, że niebawem będzie nam dane jeszcze pogadać. Znając Ciebie i Twoją kreatywność nie będzie trzeba długo czekać.
— Dziękuję Marku za wywiad i przepraszam, że musiałeś trochę na mnie poczekać. Sam rozumiesz… Mam za dużo pomysłów. Od jutra dalej siadam do pracy nad nimi. Kiedyś też trzeba znaleźć czas na publikowanie… Pozdrawiam Cię i szanownych czytelników.
rozmawiał Marek Szymański