W dziale recenzji TROCHĘ KULTURY po raz pierwszy pojawia się materiał, którego jeszcze… nie ma. Oficjalnie. Augustowski kwintet KILL THE HEAD, jak to mawia moja żona – „nowość na rynku” – uraczył mnie właśnie ponad 40-minutową dawką muzyki. Płyta jest już gotowa, powstała w OSSO Studio w Gdańsku i przyznam, że po zetknięciu z zawartością odniosłem wrażenie, że oto rodzi się coś dobrego w regionie…
Ale zanim przesłuchałem płytę KILL THE HEAD miotał mną pewien dylemat: odbierać to jako zaszczyt czy wpakowanie na minę? W sumie postawienie sprawy na zasadzie „wysłuchaj i daj znać jak to oceniasz” nie jest jakimś szczególnie wielkim wyzwaniem. Kiedy ma się do czynienia z materiałem ogólnodostępnym. Gorzej, jak trafi się do oceny coś, czego jeszcze nikt „oficjalnie” nie oceniał. A w takiej sytuacji zostałem postawiony przez Sławka, gitarzystę zespołu KILL THE HEAD…
Kapela jest i nie jest czymś nowym na warmińsko-mazurskiej scenie. W 3/5 tworzą ją muzycy związani wcześniej z formacją JABBERWOCKY, zatem można powiedzieć „starzy wyjadacze”. Tym bardziej, że tamten zespół był znany w regionie i często występował na lokalnych arenach. Nie wiem czy muzycy zostawili po sobie cokolwiek w postaci epki, dema czy czegoś dłuższego (płyta). Mimo, że na żywo widziałem ich kilkukrotnie, przyznaję, że aż tak nie śledziłem ich kariery. Owszem, muzycznie bywało ciekawie – taka ostra huśtawka stylistyczna od reggae i funky po zmetalizowane utwory – ale to jednak nie do końca „moja bajka”. Teraz, po zmianie nazwy i obniżeniu stroju gitar, na pewno będzie mi bliżej. Tak, teraz JABB… sorry – KILL THE HEAD – zagości w moim odtwarzaczu częściej niż poprzednia mutacja. Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że jest ciężej. Słychać kompozycyjne dowodzenie Sławka, metalowca z krwi i kości, pamiętającego jeszcze czasy początków kętrzyńskiej sceny. Dziś Slav zakotwiczył w niedalekim w sumie Augustowie, by tam spełniać się muzycznie. Gitary brzmią ciężko, iście metalowo, choć nie tak, jak to brzmiało w czasach kiedy kolega Sławek grał na emigracji w niemieckim MENTAL KILLING SPREE jeszcze kilka lat temu. Tu przede wszystkim czuć radochę z grania. Choć jest ciężko, bywa też… radośnie. Riffy są chwytliwe, na luzie, do tego czasem pojawi się fajna solówka. Warto też chyba podkreślić mięsiste brzmienie całości i świetną grę pałkera. Mateusz na pewno jest sporym wzmocnieniem składu. Nie wiem gdzie grał wcześnie, o ile grał, ale czuć wielki talent.
Ogólnie numery są dynamiczne, jakby chłopaki jeszcze nie do końca wyzbyli się piętna poprzedniej kapeli. To piętno jest i nie da się go na razie ukryć, a to dlatego, że przynajmniej część utworów to po prostu numery sprzed epoki KtH. Do tego wokale Mroza cały czas budzą i jak mniemam będą budziły te skojarzenia. Dopóki nie wymrą wszyscy słuchacze „Jabberów” (hehe).
Świetnym posunięciem było zostawienie polskich teksty. To zawsze atut kapel, które mają jakiś przekaz. A ta w tej czy poprzedniej postaci stawia na mądre przesłanie. Chyba mogę powiedzieć, że Sławka znam na tyle, by wiedzieć, że gdyby mu nie pasowały poglądy muzyczne czy życiowe reszty kapeli, nie pakowałby się w nią. W KILL THE HEAD czuć taką trochę sielankę. Nie zaraz tam atmosferę rodzinną, ale mam wrażenie, że obecny skład wydaje się być dopasowany. Nie, nie śledzę ich profilu na fejsie, po prostu wysłuchałem „Wariata”. Każdy element muzy jest pukładany, jak puzzle. Chłopaki chyba dobrze wykorzystali lockdown, by tę swoją kadrową układankę ułożyć jak należy.
Korzystając z kolejnego narodowego wykluczenia czekam już na oficjalne wydanie płyty augustowskich metallers. Stare utwory w nowych aranżach brzmią świetnie i o ile niektóre z nich pamiętam (wiadomo – najbardziej „Polowanie” z tym swoim przekazem!) to nie wszystkie wyłapałem. Nie wiem ile ich ma być na płycie. Nowe numery podobno „się robią”, zatem liczę, że nie będzie trzeba długo czekać na kolejny materiał KILL THE HEAD, tym razem bez pośmiertnych wycieczek do twórczości JW.
„Wariat” jest warty polecenia. Wypatrujcie go. Tak samo jak „Listonosza”… Jestem jestem jestem… Pod wielkim wrażeniem. Naprawdę.
Marek Szymański
Skład: Michał „Mrozu” Mroziewski – vocal, Adrian „Szum” Szumski – lead/rhythm guitar, Sławomir „Slav” Pietkiewicz – rhythm guitar/back. vocal, Marcin ” Korcin” Surażyński bass, Mateusz „Fomin” Fomin – drums.
Program: 1. Metro, 2. Polowanie, 3. Zjeb, 4. Wariat, 5. Rzeka, 6. Wojna, 7. Igła, 8. Ich nie słuchaj, 9. Jezioro, 10. Toczy się czas. Bonusy: 11. Listonosz, 12. Zombie.