Wiadomość od Vader! [RECENZJA]

Sięgamy po twórczość lokalnych artystów, od ciężkich brzmień po te łagodniejsze. VADER jest zespołem, który choć pochodzi z Warmii i Mazur, znany jest na całym świecie. W 2019 roku grupa, którą już od ponad 35 lat dowodzi Piotr „Peter” Wiwczarek wypuściła pięcioutworową epkę, która miała być wiadomością od muzyków, którzy szykowali kolejny album.

Z na razie tylko sobie znanych przyczyn kręciłem się w temacie legendy polskiego metalu. I tak sobie uświadomiłem, że ostatnie co słuchałem z dyskografii Petera i jego załogi to była płyta „Necropolis”. Aż wstyd się przyznać. Tamten album nie podszedł mi totalnie, wydał mi się przekombinowany, dlatego potem na długo straciłem kontakt z kapelą. Dopiero tegoroczna zapowiedź nowej (której to już?) płyty VADER „zaskoczyła” w moich uszach. Długo przymierzałem się do nabycia „Thy Messenger”, jednak w końcu decyzja zapadła. Czy jest czego żałować? Nie! Absolutnie.

Kwartet dowodzony przez niestrudzonego Petera dał na zapowiedzi (w zasadzie rzucił na pożarcie) trzy nowe numery, tradycyjnie – jak to na wydawnictwach VADER – pojawił się jeden „odgrzewany kotlet” z przeszłości i cover. Ale płytkę zaczyna nowy track – „Grand Deceiver”. Ależ tam jest moc! Utwór zaczyna się od speed-metalowego wjazdu, potem wrzask, growl Petera (jakże charakterystyczny) i ostra jatka. Zaiste, ten utwór ma tzw. kopa!

To był pierwszy kąsek, na który od razu dałem się złapać. Potem nie jest wcale gorzej. Odkurzone „Litany” z albumu zwącego się tak samo to kolejna muzyczna chłosta. Nowa wersja pieśni sprzed blisko dwóch dekad z butów może wyrwać, nie ma co! Co ważne – Docent może „spać” spokojnie, jeśli w kapeli zastępuje go tak wytrawny pałker jak James. To tyle w kontekście „Litany”. Drugi nowy utwór – „Emptiness” – zaczyna się od smakowitej solówki, potem motoryczna jazda w thrashowym stylu. Tak nieco po niemiecku. I znów to solo!!! Pająk wnosi do tej muzyki to, co ma najlepsze.

Ostatni z trójcy nowości „Despair” nie jest bynajmniej aktem desperacji, a rasowym death/thrashowym wałkiem, który za parę lat może na stałe trafi na setlistę koncertowych kanonad. I tu muszę to napisać: wokal Petera, który – przyznaję – czasem wręcz mnie drażnił, dzisiaj brzmi jak za starych dobrych czasów. W ogóle VADER wydaje się być w doskonałej formie. I coś mi się zdaje, że nowym albumem muzykom uda się pokazać jeden z najdłuższy palec malkontentom. Przynajmniej muzycznie.

Epkę wieńczy przeróbka „Steeler” JUDAS PRIEST z płyty „British Steel”. To zdaje się drugi numer z tego albumu Brytyjczyków po „Rapid Fire”, po który Peter sięgnął w 2000 roku (tym samym, w którym świat ujrzał „Litany”). Nie powiem, że rewelacja, ale taka mała odmiana nie zaszkodzi. Motorycznie ten numer nawet zbytnio nie odbiega od kompozycji „vaderowców”, niemniej nie jest to najlepszy numer na płycie. A to już coś. Zespół tymi pięcioma utworami wysłał tak świetną wiadomość, że i ja – „niefan” – nie mogę się doczekać pełnego wydawnictwa. Ale na poprzednie na razie namówić się nie dam.

Marek Szymański

VADER – Thy Messenger (EP 2019, Nuclear Blast)
Program: 1. Grand Deceiver, 2. Litany, 3. Emptiness, 4. Despair, 5. Steeler (Judas Priest cover)

Podobne artykuły

Najnowsze artykuły